wtorek, 12 listopada 2013

10:28 - 1 comment

Eind goed al goed, czyli koniec w holenderskim stylu.

      


   Przysłowie z posta jest niderlandzką wersją naszego "Wszystko dobre, co się dobrze kończy". W Holandii mówi się językiem niderlandzkim, zaś holenderski jest jego dialektem. Bez zbędnych wstępów, przejdźmy do ciekawostek: 

* niderlandzki jest również językiem urzędowym w Belgii, gdzie używa się flamandzkiego, będącego jednym z odgałęzień. 

* Niderlandzkim posługuje się nim w Surinamie, Bonaire, Sabie, Curacao, Sint Maarten, Arubie oraz Sint Eustatius, będącymi holenderskimi koloniami. 

* Holendrzy nie lubią słowa musieć, dlatego mimo jego powszechności, nie używa się go za często, ze względu na ich uwielbienie do wolności itd. Zastępuje się je prośbami lub pragnieniami "czy mógłbyś". 

* Holendrzy stosują różne formy dziękuję i proszę w zależności od tego, z kim rozmawiają. Czy to do "pani", czy nieformalnie do kolegi, przyjaciela albo w piśmie. Na wszystko znajdzie się inne określenie. 

* Holandia słynie z żółtego sera, nawet wchodząc do zwykłego supermarketu zobaczymy na półce kilkanaście rodzajów. 

*Holendrzy uwielbiają mosty, 25% państwa znajduje się poniżej poziomu morza. W samym tylko Amsterdamie znajduje się 1281 mostów!

 * Święty Mikołaj odwiedza dzieci w połowie listopada i nie przybywa do nich saniami w towarzystwie reniferów, ale… statkiem parowym w asyście Czarnych Piotrów i jeżdżąc na siwym koniu rozdaje dzieciom słodycze 


* Dziecko możemy nazwać praktycznie każdym słowem jako imię, jednak musi być możliwe do zapisania łacińskim alfabetem i nie obelżywe.

 I tak na zakończenie: 


* Ponoć uwielbiają narzekać na pogodę. Że zimno, ze mokro, że gorąco, sucho, wilgotno i co dusza zapragnie. 

To wszystko, jest tego więcej, ale wybiera się najciekawsze przecież. To tyle na tym blogu póki co. Do następnego! 

niedziela, 10 listopada 2013

10:03 - No comments

Randomowe ciekawostki - część druga z tysiąca.

            Dzisiaj rekordy Guinessa. Dziwaczne i szokujące, więc do dzieła!

*Największy zamek z piasku na świecie, jego wysokość wynosi  11,63 m, zaś twórcą jest Ed Jarrett.

*Najdłuższe domino z książek miał 614 metrów i składał się z 4845 tomów, które razem tworzyły holenderskie słowa oznaczające: czytać, książka oraz targi. Proces przewracania się kolejnych książek w łańcuchu trwał około sześciu minut. Do ułożenia konstrukcji potrzeba było dwóch godzin i 40 wolontariuszy.

*Największa paczka chipsów na świecie autorstwa  Brytyjskiej firmy Corkers Crisps z miasteczka Little Downham. Była wielkości co najmniej jednorodzinnego domu! W największej paczce na świecie znajduje się ilość chipsów odpowiadająca 6 666 zwykłym opakowaniom, czyli ponad tona chipsów.

*Największy sernik na świecie został zrobiony przez piekarnię Charm City Cakes z Baltimore, na czele ze sławnym szefem kuchni Duffem Goldmanem. Ciasto ważyło 3 tony i 129 kilogramów  i  przyrządzono na blaszce o średnicy 2,3 m, głębokiej na 80 cm.

*W Wielkiej Brytanii, w mieście Bristol ułożono najwyższą wolno stojącą wieżę z domino. Jej twórcami są dwaj inżynierowie, Ronald Trim i Tom Holmes. Wieża mierzyła 5,27 m, czyli o 19 cm więcej niż poprzednie osiągnięcie w tej kategorii. Przy jej budowie zużyto 2688 klocków.

* Największe "ludzkie domino" z użyciem materaca składało się z 1150 osób, a samo przewracanie zajęło aż 10 minut!


NA koniec największy pieróg zrobiony  w Polsce :D
Do przygotowania pieroga zużyto 50 kilogramów mąki i dwa wiadra wody, które po ulepieniu łącznie z farszem ważyły około 100 kg. Końcowe dzieło przeszło najśmielsze oczekiwania i mierzyło aż 8,38 m. Pieroga wykonało szczecińskie osiedle Warszewo.

Na dzisiaj koniec, następnym razem kolejne randomy


sobota, 9 listopada 2013

09:47 - No comments

Randomowe ciekawostki - część pierwsza z tysiąca.

       Dzisiaj będzie pełno niczego, czyli losowe informacje ciekawostki i co się nawinie. Jako przerywnik w otchłani państw świata, trochę wszystkie, momentami niepowiązanego z  niczym.

*O matrioszkach, czyli zabawkach znanych z Rosji wiedzą wszyscy. Jednak naprawdę ich historia zaczęła się w Japonii. W XIX wieku do moskiewskiej wytwórni zabawek Dietskoje Wospitanije przywieziono z Japonii figurkę przedstawiającą łysego mędrca Fukurumę oraz jego dzieci. Figurka miała budowę kojarzoną dziś z matrioszką, a więc składała się z kilu pomniejszych zabawek ukrytych jedna w drugiej. Więc tak naprawdę ta zabawka nie jest tak stara jak się wydaje, bo rosyjska matrioszka liczy sobie nieco ponad sto lat. Na przestrzeni lat zmieniała się i dzisiaj widzimy ją najczęściej jako drewnianą dzieweczkę z elementami ludowymi.



* Szpitalna restauracja (Tajpej) Restauracja w Tajpej, na Tajwanie znana jest ze szpitalnego wystroju. Kelnerki ubrane są w mundurki pielęgniarek, które służą pomocą klientom. Podają im, np. kroplówki z piwa. Właściciel restauracji urządzając ją w taki sposób chciał podziękować służbie zdrowia za dobra opiekę Oprócz takiej osobliwej knajpy w krajach azjatyckich popularne są podobne tematyczne restauracje. W Japonii można spotkać również takie rodem ze szpitala psychiatrycznego lub domu strachu!




 * Najwyższą wieżą na świecie jest wieża telewizyjna zwana tęczowa wieżą. (Rainbow Tower).           Powstała w latach 2005-2010, ma wysokość: 610 metrów i znajduje się w Kanton w Chinach.  Ale tam muszą być świetne dyskoteki, prawda?

* Firma Perth Mint zajmująca się przetwarzaniem i dystrybucją złota w Australii, stworzyła największą złotą monetę na świecie. Moneta ma prawie 12 cm grubości i 80 cm szerokości  waży około tony. Gigantyczna moneta zawiera z jednej strony portret Królowej Elżbiety II, a z drugiej najlepszego przyjaciela Australii kangura. Moneta chociaż w nominale ma milion dolarów to jej wartość szacuje się na około 500 miliardów euro.  Jedną monetą zapłacić za wszystko, kto by tak nie chciał...!

I na koniec rekord Guinessa: Najdłuższy szalik zrobiony na drutach na świecie mierzy 4565,46 metra a wykonał go mieszkaniec Oslo, pan Helge Johansen. z powodzeniem może być jednocześnie szalikiem, kurtką i czapką~

To był wstęp do następnej notki o dziwacznych rekordach Guinessa. Do napisania~




piątek, 8 listopada 2013

09:58 - No comments

Witamy w Korei Południowej!

   

Dnia dzisiejszego pogadamy o azjatyckich kolegach, a dokładnie z Korei Południowej właśnie. Nie przedłużając:

* Przesąd mówi, że cyfra 4 przynosi pecha. Dlatego też, nie ma czwartego piętra, albo pokoi z tym numerem. Podobnie jest w Japonii.

*Jest to pierwszy kraj w którym wprowadzili cyfrowe podręczniki.

*Koreańczycy inaczej liczą lata. Nowo narodzone dziecko ma rok. Każdy Koreańczyk 1 stycznia dolicza sobie 1 rok. Osoba, która w grudniu ma 19 lat, 1 stycznia ma już 20 nie czekając do dnia urodzin.

 Korea Południowa uwielbia swoje gazety. W tym kraju wydaje się 63 różnych wydań gazet codziennych.

* Napisanie czyjegoś imienia czerwonym atramentem jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że dana osoba jest martwa lub wkrótce umrze. Dlatego też nauczyciele nie mogą sprawdzać prac uczniów czerwonym długopisem.

* Koreańczycy nie używają noży. W zastępstwie noży używa się za to nożyczek! Mając problem w restauracji z pokrojeniem pokarmu kelnerka podejdzie z... nożyczkami i rozwiąże nasz problem.

* w 80% koreańskich szkół zezwala się na kary cielesne.

Korea Południowa ma jeden z najlepszych, systemów edukacji na świecie. Jest także jednym z krajów, który przeznacza największe kwoty na głowę ucznia i studenta. W procentach około 97% obywateli kończy edukację.

Cóż, ciekawostek o Korei nie ma za wiele, bo to już wszystko na dziś. Niedługo coś nowego!

czwartek, 7 listopada 2013

10:05 - No comments

Ingen roser uden torne, czyli w Danii nie ma róży bez kolców.

                         

  Dzisiaj Dania, przysłowie i cała specyfika jest zawarta już w tytule. Ktoś mówił, ze duński brzmi jakby człowiek się dusił przy mówienie. Reszta Skandynawów nazywa ich język "chorobą gardła". Czy to prawda? Kto wie, z tyle co słyszałam aż tak źle nie brzmi. Nawet całkiem nieźle, ale co innego piosenki z filmów animowanych dla dzieci, a duński w prawdziwym życiu. Duński jest językiem stosunkowo prostym, gdzie w dużym stopniu pozanikały deklinacja i koniugacja, coś jak w angielskim. Dlatego też ciekawostek językowych tutaj nie uświadczymy. Ale kilka wyjątków jest.
Jest podobny w jakimś stopniu do języków germańskich, choćby angielskiego czy niemieckiego czy też wcześniej omawianych skandynawskich.

* A jednak jakaś jest. Duńskie tak oznacza dziękuję.

*Posiadają też wspaniałe nieprzetłumaczalne dla nas słowo hygge, co ma oznaczać coś w stylu przytulnej i ciepłej atmosfery.

* Mają, uwaga, aż 22 samogłoski! Dla porównania mu przecież tylko 8. Dlatego wymowa jest taka trudna, mamy ich!

* Czysto logicznie, duński jest używany również w Grenlandii i na Wyspach Owczych. Bo nie uwierzycie, ale te ziemie należą do Danii. Proste, oczywista ciekawostka to sposób na zapełnienie pustego miejsca. Tak.

* Duńczycy kochają ciepło i te sprawy. Dowodem tego jest ich zamiłowanie do świeczek. Ponoć zużywają ich najwięcej na świecie.

* Oprócz Półwyspy Jutlandzkiego w skład Danii wchodzi aż 460 wysp.

* Wszyscy znają klocki Lego, które pochodzą z Danii, prawda? Ludzik Lego jest już w średnim wieku, gdyż powstał 1974 roku. Same klocki mają znacznie więcej.

* W Danii na przeszło 20 lat był zakaz na puszkowane napoje. W rezultacie zakaz cofnięto pod presją UE.

* Legenda głosi, że flaga Danii spadła duńskiemu królowi Waldemarowi IV z nieba 15 czerwca 1219 roku podczas duńskiej krucjaty w Estonii.

To tyle o Danii, do następnego posta.



środa, 6 listopada 2013

09:18 - 2 comments

Vaninn gefur listina, czyli jak w Islandii trening czyni mistrza.

   

Islandia to wyspa w Europie Północnej, dość daleko od całej reszty, więc trochę odizolowana od reszty świata. Jeżyk ich jest ciekawy, gdyż prawie w ogóle się nie zmienił od czasów jego początków, przez co wydaje się dziwaczny i trudny do nauki. Tyle tytułem wstępu, pora na interesujące fakty:

*Język islandzki to najstarszy używany język w Europie. Współcześni Islandczycy są w stanie czytać w oryginale 1000-letnie sagi bez większych problemów. Jedyne co się zmieniło dość mocna to wymowa.

*Język Islandzki jest jedną z najczystszych mów świata. Na próżno szukać w nim naleciałości z innych języków. Wszystkie nowe, obce wyrazy zastępowane są przygotowanymi przez specjalną komisję rządową, islandzkimi neologizmami. I tak na przykład telefon to po islandzku simi(przewód), a elektryczność rafmagn (moc z elektronów).

* Na Islandii w czerwcu, lipcu i częściowo sierpniu niemal przez całą dobę jest jasno. Dla Islandczyków to dodatkowa okazja do świętowania, szczególnie w soboty. Zimą niestety dla równowagi dłużej jest ciemno, szczególnie na północy. Coś za coś, niestety.

*Leifur Eriksson (Szczęśliwy), islandzki Wiking, był pierwszym europejczykiem, który postawił stopę na kontynencie amerykańskim. Miało to miejsce w 1000 roku, czyli 5 wieków przed Kolumbem.

*Islandczycy piją najwięcej Coca-Coli na świecie.

*Praktycznie 100% Islandczyków umie czytać i pisać, a na wyspie wydaje się najwięcej książek i gazet w przeliczeniu na mieszkańca. Mówi się, że jeśli ktoś na Islandii nie czyta książek, to na bank sam je pisze. Raj dla moli książkowych!

* Islandia jako jedno z 21 niepodległych państw na świecie nie posiada własnej armii.

*Największą grupą etniczną na wyspie, poza Islandczykami, są nie kto inny jak mu- Polacy. Szacunkowo mieszka tam od siedmiu do dwunastu tysięcy naszych rodaków.

 *Na Islandii obowiązują nazwiska patronimiczne, czyli utworzone na podstawie imienia ojca. I tak jeśli ojciec ma na imię Sigurdur, nazwiskiem jego syna będzie Sigurdurson, a córki Sigurdurdottir.

*Święty Mikołaj przychodzi na Islandii każdego roku trzynaście razy – codziennie, od 12 do 24 grudnia. Niegrzecznym dzieciom przynosi nie rózgę, a kartofla.



*Islandię zamieszkuje wiele maskonurów. Są tradycyjnym islandzkim przysmakiem… Mi by było serio szkoda takiego ptaszka, serio. Nawet tę minę ma jakby przepraszał za swoją marną egzystencję.
 I tak właśnie optymistycznym dołującym akcentem kończymy naszą notkę o Islandii.


wtorek, 5 listopada 2013

08:27 - No comments

Uri-no tsuru-ni nasubi-wa naranu, czyli bakłażany nigdy nie wyrosną na krzewach dyni. Japonia.

Poprzednio było o języku japońskim, dzisiaj jednak przyjrzymy się Japończykom, którzy, patrząc z punktu kultury europejskiej, są dość dziwacznym narodem.

*Na początek geograficznie: Japonia to archipelag ponad 3000 wysp. Cztery główne to Honsiu, Kiusiu, Shikoku i Hokkiado.

* W automatach na ulicy można kupić dosłownie wszystko. Książki, jedzenie, baterie, piwo, wino, papierosy,gazety, komiksy, hot dogi, żarówki i wiele innych!

* Wskaźnik przestępczości w Japonii jest jednym z najniższych na świecie. Japończycy potrafią, prawda?

* Występuje u nich Karōshi, czyli śmierć z przepracowania. Szacuje się, iż rocznie z przepracowania umiera nawet 30 tys. Japończyków. Ogólnie Japonia jest bardzo pracowitym narodem, u nas ustawowo pracuje się coś koło 8 godzin, a tymczasem w Japonii jest ich aż dziesięć!

* Równie częste jest tam zaburzenie, tzw. hikikomori. Osoba tak nie wychodzi z domu, nie rozmawia z innymi ludźmi normalnie, nawet z rodziną, a z ludźmi komunikuje się przez internet, a także posiłki jada w pokoju, aby unikać wszelkiego kontaktu z innymi, rodzina często zostawia je pod drzwiami pokoju.

* Dobra mafia? Tylko w Japonii, gzie mafie się nie ukrywają. Mają oficjalne biura, ozdobione godłem gangu. Pilnują one porządku w swoich regionach. Wzorują się na kodeksach samurajów.

* Przy wejściu do świątyni i przymierzalni zdejmuje się buty.

* Japończycy są bardzo formalni. Uczniowie w szkole mówią do siebie po nazwisku, chyba że są bardzo dobrymi przyjaciółmi. Mają też całe mnóstwo przyrostków dla młodszych od siebie, starszych, wyższą rangą itd. Na przykład -kun, -chan, -sama, -san, -senpai...

* Do nowo poznanych osób często oprócz standardowego zwrotu "miło poznać" dodają też coś w w stylu "zaopiekuj się mną", zaś wracając do domu, nawet pustego mówi się "tadaima" co znaczy tyle co "wróciłem", jeśli jednak ktoś jest w domu to odpowiada "okaerinasai", czyli "witaj w domu".

* Hoduje się tutaj owoce, najczęściej arbuzy o różnych kształtach takie jak kwadratowe, idealnie okrągłe, trójkątne, a nawet w kształcie serca.

* W Japonii tradycyjnie jada się, siedząc na ziemi. Dlatego też produkuje się tam specjalne niskie stoły. Zimą są też specjalne koce z grzejnikiem zwane kotatsu, które są pod stołem.

*W Japonii stare i nieużywane budki telefoniczne przerabia się na wielkie miejskie akwaria.





To tyle na dziś!

poniedziałek, 4 listopada 2013

09:01 - 1 comment

Pismo japońskie, czyli witamy w Kraju Kwitnącej Wiśni.



  Dzisiaj odchodzimy trochę od typowego schematu i zajmiemy się samym pismem, a konkretnie pismem języka japońskiego. "Chińskie znaczki", "krzaczki" i inne nazwy funkcjonujące w naszym społeczeństwie szczerze dobrze oddają ich wygląd, ale wbrew pozorom ten język nie składa się tylko z jednego stylu zapisu. Wyróżniamy w nim:

*kanji, jest głównym stylem zapisu, posiada w sumie około 6000 znaków, w tym te specjalistyczne nazwy, jednak do swobodnego czytanie zwykłej gazety starczy nieco ponad 3000, pocieszające, prawda?

*hiragana, prostszy od kanji, składa się z 48 znaków i głównie wykorzystywany przez dzieci, uczących się ze względu na jego stosunkowa łatwość.

*katakana, czyli po prostu pismo wykorzystywane do zapisu nazw i słów obcego pochodzenia, również posiada 48 znaków. Sporo tego, co?

 A znane japońskie "krzaczki" można też zapisać naszym starym dobrym alfabetem łacińskim, czyli rōmaji. I wtedy nagle wszystko staje się proste! Oprócz tego, dość znana jest pewna dziwna cecha zapożyczeń. Otóż, Japończycy (i reszta Azjatów również) wykształciła coś na kształt własnej wersji języka angielskiego i tak powstał Engrish.
Oprócz tego są też wymawiane angielskie słowa według zapisy japońskiego i tak ze zwykłego słowa night powstaje w wymowie najto i inne podobne "kfiatki". A takie rzeczy nie tylko w Japonii.

Ostatnią randomową ciekawostką jest historia psa Hachiko, który jest w Japonii symbolem wierności. Hachiko należał do Hidesamuro Ueno, profesora z wydziału rolnictwa Uniwersytety Tokijskiego. Pies codziennie rano odprowadzał swojego pana, gdy ten wychodził do pracy, a wieczorami witał go ponownie na pobliskiej stacji kolejowej. W 1925 r. Ueno niespodziewanie zmarł, a pies przez kolejne 10 lat wiernie czekał na jego powrót. Sprawę nagłośnił jeden z byłych studentów mężczyzny, a cała Japonia zainteresowała się historią wiernego psa na tyle, żeby zyskał szacunek. Doczekał się też własnego pomnika. Tyle na dziś. Do napisania



niedziela, 3 listopada 2013

13:14 - 1 comment

Ze słów mostu nie zbudujesz – do tego potrzebne jest drewno. Fińska słowność.

                      


 Dzisiaj Finlandia. Kraj specyficzny, ale i mający swoje błyskotliwe wzloty. Masa kontrastów oraz dość ekscentryczne społeczeństwo. 
Jak w tytule widać, fińskie przysłowie (niestety oryginału nie znalazłam). Tym jednym zdaniem można zmieścić istotę finskości, chociaż nie do końca. Tak naprawdę kwintesencją Finlandii jest sisu. Cóż to takiego? Ano, to termin nie do wytłumaczenie, gdyż sami Finowie nie umieją tego zrobić. Sisu się czuje,  czytając o tym, to jest jak z patriotyzmem, który ma wiele twarzy i nie można do końca sprecyzować, bo dla każdego znaczy co innego, z tym jest tak samo, nie do opisania słowami. Może oznaczać  odwagę, wytrzymałość, hart ducha i siłę woli, która umożliwia przetrwanie w ekstremalnych warunkach, ale też nieugiętość w doprowadzaniu spraw do końca. Więcej o tym można poczytać w tym oto poście. Polecam przeczytanie, gdyż naprawdę wyjaśnia znaczenie tej oryginalnej cechy Finów. Ale to tyle o sisu, pora na język!

* Język fiński nie posiada czasy przyszłego. W ogóle. Jak sobie z tym radzą? Wbrew naszym nadziejom nie wściekają się i nie rozpaczają, tupiąc nogami, ale znaleźli własne sposoby na tę drobną niedogodność.  Chociaż sposób to za dużo powiedziane, bo większość się z kontekstu dowiaduje, lub, co ciekawe, z odmiany przez przypadki, która sugeruje wykonanie czynności w przyszłości.


* Skoro o przypadkach mowa, Finowie nie wiedza, ile ich mają. Dlatego też podają liczbę OKOŁO 15, w porywach do 20 się zdarza. Niech się domyślają ludzie, co tam. Całkiem wygodne, przypadek na wszystko! Dla przypomnienia: my posiadamy  zaledwie 7.


*Nie maja też rodzaju gramatycznego. Nie ma ten pies, ta lampa, czy cokolwiek innego.  Dlatego w książkach czasem jest problem z  rozróżnieniem płci bohaterów.


* "Nie" odmienia się nich przez osoby.  Serio lubią sobie życie utrudniać.


*Ich przyrostki to masakra. Do jednego słowa można dodać kilka i powstaje tasiemiec jak stąd do Krakowa. Np.:

haluta - chcieć, 
halua-t - chcesz, 
halua-isi-t - chciałbyś, 
halua-isi-t-ko - czy chciałbyś?
Niesamowite prawda?

* Finowie unikają mówienia w pierwszej formie osobowej, wolą używać form bezosobowych, dlatego np. zamiast powiedzieć "Zrobiłam herbatę"  powiedzą "Herbata została zrobiona".



Jak coś mi się przypomni to dodam. Teraz Finlandia i jej dziwactwa oraz powody do dumy.


* System edukacji jest drugi na świecie. Dzieci tam przez pierwsze siedem lat nauki są nauczane bezstresowo, tj. nie dostają ocen, rzadko dostają zadania domowe. Wszyscy uczą się tego samego, dopiero potem każdy wybiera, co go interesuje.


* W badaniu uczciwości Finowie zajęli pierwsze miejsce. Reporterzy magazynu "gubili" 12 portfelów z pieniędzmi i danymi kontaktowymi. W Finlandii wróciło 11 portfelów.


*Finlandia była pierwszym krajem, który zagwarantował kobietom prawo do głosowania (w 1906 r.). Rok później 9% składu parlamentu stanowiły kobiety. Obecnie jest ich około jednej trzeciej.


* Popularnym przysmakiem jest salmiakki, tj. słona lukrecja, w której skład wchodzi chlorek amonu, przez co wywołuje uczucie pieczenia, a nawet czasem wrażenie braku czucia na języku.


* Co może być symbolem państwa o tak chłodnym klimacie? Jasne, że sauna!  W większości fińskich domów  są sauny, a nawet w osobnych domkach.

W Finlandii znajduje się aż 2,200,000 saun.

To koniec o Finlandii. Za pomoc dziękuję mojej kochanej finofilce, Kas, jesteś wielka!

Następnym razem - Dania. Do napisania!(Nie czuję, jak rymuję, prawda?)

sobota, 2 listopada 2013

11:20 - No comments

Bedre sent enn aldri, czyli lepiej późno niż wcale według Norwegów.





Tak, Norwegia. Miłe państwo, ponoć drogie, ale jak widać cudzoziemców to jakoś nie przeraża i masa ludzi emigruje tam stadami. Ale my nie o tym. Zacznijmy od specyfiki języka, jak poprzednio, a może raczej ciekawostkowych wstawek, jak to zazwyczaj wychodzi. W taki razie, do dzieła. Mówiłam o tym, ze Szwedzi się dogadają po swojemu z Norwegami i Duńczykami lepiej czy gorzej, ale się dogadają. To działa w obie strony, przy czym Norwegowie mają ponoć łatwiejsza wymowę (serio? według ciekawostek jest wręcz na odwrót) oraz gramatykę, więc nic tylko się uczyć! Język mają ładny, całkiem przyjemny dla ucha, a w dzisiejszych czasach jest coraz popularniejszy. Przysłowie z tytułu też jest wytłumaczone, i znaczy dokładnie to samo, co po polsku. No, ale teraz przejdźmy do co ciekawszych informacji. 

* W języku norweskim nie ma żadnego standardu wymowy, co na nasze znaczy, że każda osoba może mówić inaczej, ale  na szczęście ograniczają się do lokalnych dialektów, co może nie jest mega ułatwieniem, ale! Dialekty są na tyle charakterystyczne, że nawet po przeprowadzce i w wyniku tego drobnym zniekształceniem stylu wymowy, jest w stanie rozpoznać po samej wymowie skąd pochodzi dana osoba.

* W wyniku sytuacji z powyżej, wraz z upływem czasu język stał się na tyle elastyczny (a może wymknął się spod kontroli?), że nawet nauczyciele w szkołach nie poprawiają "błędów" uczniów, gdyż nie nie można twierdzić, że jego język jest lepszy.

* Co dziwne, niby są dwie odmiany języka, a raczej są dwoma oddzielnymi językami, jednak są na tyle podobne, że ludzie mówiący do siebie jeden tym, drugi tym, dogadają się. Są to bokmål i nynorsk, z czego ten pierwszy jest popularniejszy i naucza się go poza Norwegią.

*W Norwegii dziękując za coś, zwykle określa się, za co dziękujemy. Dobrą rada jest jednak nie "dziękować za wszystko" jak to Polacy mają w zwyczaju, gdyż ta formuła po norwesku, czyli „takk for alt", może i wzbudzić ogólną konsternację, ponieważ jest dość popularnym zwrotem, który umieszcza się na nagrobkach

Z języka to tyle, w gruncie rzeczy nie ma tego sporo, ale sama Norwegia! To ocean zachowań dla nas niezrozumiałych, ale na swój sposób interesujących.

*Stare Prawo z poprzedniego szwedzkiego posta obowiązuje również tutaj. Ba, obowiązuje też w Finlandii. Nic tylko namiocik i w podróż po przygodę!

* Sklepy w Norwegii są zamknięte w niedziele. Wszelkie zakupy można zrobić tylko w "kioskach", które przypominają nasze sklepy wielobranżowe, oczywiście po o wiele wyższej cenie.

* Tak zupełnie z innej beczki, Norweg Johan Vaaler opatentował w 1899 roku spinacz biurowy. Zawdzięczamy mu pięknie spięte kartki!

* W pobliżu miejscowości Lærdal znajduje się Lærdalstunnelen - najdłuższy tunel drogowy świata. Liczy 24,5 km. Aby zrekompensować kierowcom trud długiej jazdy pod ziemią, na trasie tunelu zbudowano 3 wielkie, rzęsiście oświetlone sale z pomalowanymi na niebiesko stropami. Całość ma dawać złudzenie światła dziennego i przynieść choćby chwilową ulgę cierpiącym na klaustrofobię podróżnym. Nie dość, ze długi tunel, to dbają o komfort kierowców! A na pewno nie ma tam dziur w drodze. 

To tyle z Norwegii, ciekawy naród, prawda? To wszystko na dziś, a następnym razem lądujemy gdzieś niedaleko Norwegii. Zobaczymy gdzie dokładnie. Do napisania!





piątek, 1 listopada 2013

13:01 - 1 comment

Wszystkie dzieci na początku, czyli pierwsze koty za płoty. Witamy w Szwecji.



Przyciągający tytuł. Jest. A cóż on oznacza? Pierwsza część jest szwedzkim przysłowiem, którego polski odpowiednik widzimy kilka słów potem. Zaś w oryginale brzmi następująco: Alla barn i början. Prawda, że pięknie? Chociaż za nic nie wiem, jak to przeczytać.
Szwecja. Z której strony to ugryźć? Zacznijmy od języka. Otóż, Ciocia Wicia powiada, że język szwedzki należy do grupy języków skandynawskich i używa się go naturalnie w Szwecji i być może mniej naturalnie, ale też odrobinę, w Finlandii (jako drugi język urzędowy). Jak to wytłumaczyć? Ano przez   5% szwedzkojęzycznych obywateli Finlandii zamieszkałych głównie na wybrzeżach tego kraju. Na uwagę zasługuje też to, że Szwed się dogada też po swojemu z Norwegiem i, może trochę trudniej, ale również z Duńczykiem. Język przyszłości, ot co. Przejdźmy teraz do mniej podręcznikowych kwestii, czyli ciekawostek.
Ale przejdźmy do rzeczy, mówiłam, że skupię się głównie na językach i ciekawostkach.  Prawda, że pięknie? 

*Nieważne gdzie, co i jak, jednak w Szwecji co region, to inny dialekt. Dlatego może im się czasem trudno dogadać. Bo szczerze, czy Kaszub dogada się ze Ślązakiem, gdy każdy po swojemu? Szczerzę wątpię, choć Polak potrafi.

*Nie funkcjonuje u nich słowo proszę. Zamiast tego mamy wszystko znaczące dziękuję. Wspaniała obsługa w restauracjach, co  dziękuje za to, że mogli wam podać zupę?Owszem i nie tylko w Szwecji.

*Szwedzi chlubią się równością i tymi sprawami dlatego też czy to szef i pracownik czy nauczyciel i uczeń, to mówią do siebie na ty.

*W samej Szwecji mówi się ponad 150 językami. Jest tak z powodu ogromnej ilości cudzoziemców.


Tyle z języka, teraz czas na ciekawostkę "z życia wziętą". Otóż, w Szwecji obowiązuje "Stare Prawo" pozwalające na użytkowanie gruntu czasowo. W praktyce oznacza to, że można na nieogrodzonym terenie rozbić namiot i przemieszkać np. przez weekend na cudzej ziemi jednak pod warunkiem pozostawienia miejsca w stanie sprzed swego tymczasowego pomieszkiwania. Wszelkie tereny ogrodzone są wyłączone z tego prawa. Więc, czy to mróz, czy upał możesz sobie zrobić biwak na czyjejś nieogrodzonej posiadłości!

Dobrze, to pierwszy wpis, długi czy krótki, ale na ten czas to koniec. Już jutro! Norwegia!